nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
1994
BLOG

Obsesja J.K.50 w sprawie nacisków na pokładzie Tupolewa

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 81

 

By zagłuszyć wydźwięk faktów, niektórzy w desperacji posuwają się niekiedy do naprawdę zabawnych stwierdzeń:

...Gazecie udało się przekonać kilka milionów Polaków, że katastrofa smoleńska była wynikiem nacisków przełożonych, żeby lądować...

Nie potrzeba chyba komukolwiek tłumaczyć, że jeśli opiniotwórczym mediom w epoce globalnego zarówno dostępu do informacji, jak i możliwości nieskrępowanego kreowania informacji nikt nie jest w stanie wykazać zasadniczych błędów w interpretowaniu powszechnie znanych faktów, to nie jest to sytuacja w żadnej mierze zaskakująca. Gdyby było odwrotnie, szybko takie media przestałyby być opiniotwórcze, skazując się co najwyżej na mało wiarygodne dowartościowywanie określania samych siebie drugoobiegowymi. Pamiętając przy tym, że w warunkach gospodarki rynkowej i wolności wypowiedzi, drugoobiegowy bardziej znaczy kiepski i tym samym zależny od wielu czynników, niż rzetelny i mogący sobie pozwolić na znacznie większą niezależność. Z opiniotwórczymi każdy bardziej musi się liczyć niż z drugoobiegowymi. Nie ma że boli. I nie ma, że kompulsywne samochwalstwo cokolwiek tutaj oprócz zapaszku mitomaństwa i bufonady załatwi.

Jeśli bez specjalnego problemu udaje się wykazać, że nie byłoby niczym niezwykłym, gdyby teza blogera J.K.50 była po części prawdziwa acz mocno infantylna i niewiele do tematu wnosząca, to sprawdźmy choć pobieżnie jej wartość. Teza zasadza się na fakcie, że to GW przekonała miliony Polaków o naciskach na pokładzie lądującego na drzewie tupolewa. Lekceważąco bloger  traktuje przede wszystkim te miliony Polaków, które informacją o otwartym kokpicie karmieni są w takim samym stopniu przez ten 'pożal się boże i nie wiadomo od czego zespół Macierewicza' czy Gazetę Polską, jak przez GW. Rynek zarówno kreowania opinii jak i wyboru źródła wykreowanych opinii jest wolny – podobnie jak, w co nie wątpię, wolny jest bloger J.K.50, nie kierujący się żadnym medium przy budowaniu swojej. Jednakże odmawiający tego samego milionom Polaków.

Wyciąganie wniosków z faktów nie jest więc ściśle związane z przyswajaniem ich wyłącznie od mediów – przynajmniej w przypadku blogera J.K.50. I niby wszystko możliwe, bo wiadomo, że jednostki wybitne faktycznie trafiają się raz na kilka milionów, ale jest pewien szkopuł dla naszego kolegi blogera, ci wybitni prawie zawsze też stają się opiniotwórczy. A tym samym też dla J.K.50 przecież nieakceptowalni. Albo więc jest to jednostka (J.K.50) tak dalece wybitna wśród wybitnych, że w ogóle nie wierzy w opiniotwórczość innych, a w swoją bezgranicznie – albo kieruje się tylko zwykłą niechęcią do opiniotwórczości innej niż własna.

Na to ostatnie wskazywać może też niechęć blogera do opinii posła Karskiego i Gosiewskiego na temat stosowania się do przepisów i bezpieczeństwa przez pilota Pietruczuka, który jako jeden z nielicznych sprzeciwił się autorytarnym zapędom prezydenta Kaczyńskiego na pokładzie samolotu.

Blogerowi udało się więc moim skromnym zdaniem zaledwie tą swoją niechęcią zarazić kilku czytelników SALON24, że ani nie w smak mu opiniotwórcza rola nielubianych przez niego mediów, ani nie w smak mu opinie tych mediów. Kreuje więc swoje. Niestety mocno drugoobiegowe, a co gorsza nie poparte żadnym uzasadnieniem. Naciska na zapominanie o faktach, które jednoznacznie świadczą, że naciski na pokładach latających maszyn wożących vipów były zjawiskiem powszechnym. A na pokładzie tupolewa wręcz jedynym pozwalającym uratować nieszczęsnym lotnikom resztki honoru. Bloger natomiast pragnie przy mówieniu o naciskach tak ominąć temat pilotów, by ochronić ich zwierzchników, a zarazem nie zaszkodzić samym pilotom. Ale tak się po prostu nie da, ktoś za lądowanie na drzewie odpowiedzialność ponosi. Wychodzi mu więc zaledwie mętnawy emocjonalno intelektualny szantażyk.

To tylko oczywiście moja opinia, podobnie jak nieuwzględniająca faktów opinia J.K.50, że nacisków na pokładzie tupolewa nie było. Człowiek zawsze jest pod jakąś presją, piloci byli pod presją zwierzników, J.K.50 jest pod presją tego faktu. Zobaczcie tylko ile notek o naciskach napisał, a które nacisków, pomimo tytanicznych  biorąc pod uwagę samą tylko ich ilość  wysiłków nie są w stanie wykluczyć. No może w drugim obiegu.

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka