Niektórym bez problemu udaje się nie przekraczać granic "zespolenia się" z rzeczą o jakiej przyszło im mówić i myśleć. Mówiąc ' zespolenie się' mam na myśli to, co nazywane jest też ideowością, kręgosłupem moralnym czy wyrazistymi poglądami. Może ono kojarzyć się niestety z jakąś sztancą, wzorem, ze zwykłym podporządkowaniem się dostępnemu na rynku myśleniu. Są tacy co nie lubią ograniczać się do pływania w jednym akwenie. Ze względów higienicznych przede wszystkim - że nudne i nierozwijające - również.
Nie wiem na ile tego rodzaju wskakiwanie w bajorka myślenia grupowego są ucieczką przed posądzeniem o relatywizm w jego znaczeniu pejoratywnym. Moim skromnym zdaniem kariera tego słowa w Polsce zaczęła się wraz z nastaniem okresu, który osobnicy patologicznie poszukujący prawdy absolutnej nazwali wolnością, ponieważ sami mogą ją teraz definiować i dystrybuować, zależnie od zasług i tajemniczego klucza ideowego. (Kto nie z nami, ten przeciw nam)
Jako, że znaleźli oni odpowiedź kiedy ta wolność następuje (najczęściej gdy im się nie przeszkadza), kiedy występuje (zwłaszcza gdy oni ją mają) to następstwem tej mniemanio-pewności jest uszczęśliwianie swoją wolnością innych. Uszczęśliwianie, co jest oczywistą oczywistością za pomocą wcześniej przez siebie zdefiniowanego pojęcia relatywizmu.Stworzyli jego znaczenie na nowo, by mieć maczugę na piewców innych prawd i by (nie wiedząc, że go stosują, wszak święcie wierzą w to wymyślone przez siebie znaczenie relatywizmu) jako maczugę stosować w praktyce. Inaczej myślących wyzywaja od relatywistów, postępowców i wrogów prawdy. Siebie określają jako wrogów pewnej odmiany zgniłego relatywizmu moralnego.
Jako wyznawcy pewnej odmiany relatywizmu spodobał mi się sposób w jaki bloger seaman w swojej notce; "Hak nie jest wcale zły" próbował opisać czym się różni oszczerstwo od haków. Podobała mi się ta notka bo autor skutecznie mówił mi, że jest różnica między hakiem a oszczerstwem. Próba udała się połowicznie bowiem odnosłem wrażenie, że Agnieszka Kublik - samym swoim istnieniem - złośliwie popsuła zabawę zmierzającą do powiedzenia autorowi, że haki bywają, jak to się ostatnio mówi, zardzewiałe. Zabrakło mi tego u seamana. Mam wrażenie, że jest adwokatem pewnych konkretnych haków. Sam tekst seamana nie jest zły.
By się nie wsadzić do szuflady i nie zostać posądzonym, że nie jestem relatywistą, zadeklaruje się na użytek tej notki jako zwolennik podejścia do mówienia o hakach jak to robi na przykład niejaka Panna Wodzianna. Mając wrażenie, że zasadniejsze będzie pytanie o hak w jego znaczeniu semantycznym, niż zahaczanie się seamana w wartościowaniu pojęcia hak, co usiłuje wykazać w swojej notce hak-nie-jest-wcale-zly.
Słowa kluczowe jeżeli chodzi o podane przykłady podejścia losowo wybranych blogerów do istoty haków, to manipulacyjne (operacyjne), wyrwane przeze mnie z kontekstu pytanie Panny Wodzianny; 'Ani pierwsze ani drugie pytanie nie ma łatwej odpowiedzi" - jako odpowiedź na zawiśnięte pytania seamana;
1.czym jest hak? 2.czym jest oszczerstwo?
Pan Kaczyński musi znać pewnie odpowiedzi na tak skonstruowane dwa proste pytania. Ponadto też,raczej na pewno już od dłuższego czasu (też raczej od zawsze) zna odpowiedź na pytanie kto jest najgodniejszym posiadaczem moralności, pozwalającej odróżniać haki od oszczerstw.
I nie dziwmy mu się, wszak zjadł zęby na jednym i drugim.
Do wspomnianych blogerów nic nie mam, jedynie Pozdrowienia.