Znowu któryś z polityków PiS odwoływał się do sojuszu z JPII. Wzruszające i prawdziwe, piękne i szlachetne. I niby jest to proceder na tyle wyświechtany, że niewart choćby pobieżnego traktowania. Ale czasy jednak parszywe, żadne nawiedzone śpiewy syfa nie przypudrują. Trza orać ten dążący do wojenki zagon. Choćby tylko dla higieny.
Higieniczne pytania zatem, jeśli chodzi o ludzi którzy nakręcają masy, są dwa.
Czy mowa o sojuszu z Wojtyły popularnością, czy z jego naukami.
Czy na sojusz z JPII szybciej może liczyć polityk PiS, czy papież Franciszek.