Kierowany złą wolą i uprzedzeniami do lepszej rasy, wczytując się w słowa Beaty Szydło, wyłuskałem sobie prawdziwy rodzynek.
A tak naprawdę, to polskim kobietom. W tym oczywiście lewaczkom, feministkom i wszystkim innym Macicom Wyklętym. Gdybym był bardziej złośliwy niż jestem, twierdziłbym, że pani premier do rozumu przemówiło robiące karierę wśród gorszego sortu hasło: moja vagina nie twoja broszka. Gdybym był naprawdę podły, pisałbym, że pani premier mówiła tylko o swoim sumieniu...
Ale nie jestem. Wierzę, że pani Szydło na żadnych proszkach nie była, nikt jej do paszy niczego nie dosypał, a swoje słowa wypowiedziała na trzeźwo. I że jest to jej ostateczne zdanie w sprawie nie tylko całkowitego zakazu przerywania ciąży, ale i aborcji czy też eutanazji:
...każdy ma prawo do własnych opinii i rozstrzygania we własnym sumieniu tak ważnych i delikatnych kwestii...