Najlepszy Sort Polaków złapał właśnie wiatr w żagle. Ale raczej tylko udaje, że złapał. Sort ten, od wieków niefrasobliwie podsuwający swoim dzieciom półnagie zakrwawione zwłoki męskie wiszące na służącym do tortur i egzekucji przyrządzie, nadzwyczaj oburzył fakt, że czyjeś dzieci informowane są o naszej wielkiej narodowej tragedii.
Nie oburzało, gdy prowadzał te swoje na faszystowski Marsz, gdzie ogolone wyrostki demolowały pół miasta, a babcie i dziadkowie trzymali farbą zakrwawione transparenty z kłamstwami pana Macierewicza. Nie oburzało, bo potem te dzieci służyły lepszemu Sortowi jako alibi na sielankowość bądź niepokalaność owego Marszu. A oczków potomstwu na parszywe hasła specjalnie nie zakrywano, by maleństwa w najdrobniejszych szczegółach wiedziały co ich prezydentowi zrobili źli ludzie.
W tym obowiązku dydaktyczno patriotycznym, bite pięć lat nie przeszkadzały Sortowi również wyjące z witryn wszystkich kiosków mądrości pana Sakiewicza o zamordowanym prezydencie. A trzeba wiedzieć, że pan Sakiewicz z wykształcenia jest psychologiem, a z pasji autorem bajek dla dzieci. No to nie tylko obowiązek, ale i misja.
I niby można ich już nie męczyć i wystarczająco zdurniałych zostawić przy tym ich monstrualnym cycu faryzejstwa, ale nie o nich tu w pierwszym rzędzie przecież chodzi.
Bo o to chodzi, że przez te bite pięć lat z premedytacją deprawowali i kaleczyli całe polskie społeczeństwo, żadnych dzieci z tego nie wyłączając. I dopóki pan Macierewicz tylko swoim wnukom pierdzi na dobranoc odgłos zamachowych wybuchów, to oczywiście jego sprawa. Ale w momencie, gdy wyległ z tym w najdalsze rejony życia społecznego, każdy ma prawo powiedzieć co o nim myśli. Nawet dzieci oglądające w kiosku przy szkole okładki bajek pana Sakiewicza. I pewnie one nawet szczególnie powinny, jeśli rodzicom zależy, by nie wyrosły na pisowców.