Opuszczenie studia telewizyjnego przez rzecznika PiS szczególnym wydarzeniem raczej nie było. W rejterowaniu – nie tylko z wizji – prawica, a PiS już szczególnie, nie ma w zasadzie żadnej konkurencji. W konkurencji unikania odpowiedzi na zadane pytania tym bardziej, więc zależność przyczynowo skutkowa nasuwa się sama.
Jednym z pytań, na które po pisowsku Mastalerek u Kraśki zareagował (czyli nie odpowiedział), było pytanie dotyczące zapowiadanej w TVP wizyty Andrzeja Dudy. Kandydata na prezydenta, któremu liczba trudnych pytań zaczyna już odbierać nie tylko jego amerykański wdzięk z początków kampanii, ale i ochotę na jakiekolwiek odpowiadanie. Różnica między uroczo wdzięczyć się a pokazać co się potrafi, jest zasadnicza. Trzeba więc znaleźć Dudzie jakąś sztuczna mgłę, w której jakoś się dohuśta do wyborów. Idealnym rozwiązaniem dla Dudy staje się to, co prezentuje każdy jeden rasowy pisowiec od Kempy, przez świętej pamięci Hofmana, po Błaszczaka czy Mastalerka – uniki, zwody i smętne zawodzenia nad nad własnym losem.
Pytanie więc, czy Mastalerek zamknął Dudzie drzwi do TVP (my w takiej farsie brać udziału nie będziemy), czy mu je szerzej otworzył?
Jeśli otworzył, to lada chwila zobaczymy Dudę agresywnego i donośnie krzyczącego: my w takiej farsie brać udziału nie będziemy...
Cóż za przebiegle niesprecyzowana taktyka wyborcza...