Bo to oczywiście nie ich Polska. Nie ich, bo tak chcą chodzący na wybory Polacy. Co w takim razie PiSowi pozostaje? Zawładnąć Polską innymi metodami.
Bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej obawiałem się głównie tego, że Jarosław Kaczyński ubierze się w szaty poważnego żałobnika, przywdzieje dzięki temu nieznaną mu do tej pory maskę męża stanu, i od tej pory innych masek nie będzie już potrzebował. Polacy, naród sentymentalny i uczuciowy kupią to, a Kaczyńskiemu od tego momentu będzie rosło i żarło politycznie, co zapewni mu względny spokój – dzięki temu zdobędzie nowy elektorat, a ten będzie od niego wymagał – ciągnął za uszy. I że to go zmieni na tyle, że zmieni przynajmniej taktykę. Przestanie bazować na dzieleniu i szczuciu.
Nie przywdział. Postanowił otoczyć się zamachowymi cymbałami, a ze śmierci 96 osób zrobić regularny spektakl polityczny. Spektakl, w którym organ prezesa świadomie odgrywa głównego i jedynego błazna. Bo nie powinniśmy nigdy zapominać, że pan Macierewicz i spółka jedynie odgrywają zamachowych świrów. Wiedzą to co wszyscy - że to głupota najważniejszych na pokładzie doprowadziła do tragedii. I dlatego ich ambicje zaczynają i zarazem kończą się na tym, by ogłupić najsłabszą intelektualnie część społeczeństwa. To akurat taka zwykła podłość wobec tej nie swojej przecież Polski i nie chcących ich Polaków.
No ale dlaczego PiS robi z Polski pośmiewisko Europy? Ano tylko dlatego, że nawet nie wie, jaki jest żałosny w tym swoim pisowskim tupańcu.
