nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
418
BLOG

Obłudny fundamentalistyczny partyzancie

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Społeczeństwo Obserwuj notkę 12

Dowody sympatii, jakie zawodowy katolik Terlikowski przesyła swoim towarzyszom w religijnym obłędzie, m.in. nazywając ideologicznych morderców partyzantami, nie wynikają oczywiście z Terlikowskiego sympatii do islamu. Nie wynikają zatem z szacunku do religii czy jakoby jakowejś obrony wiary(?). To wierutna bzdura. Gdyż prawdziwa wiara nie ma - bo mieć nie może - zewnętrznych wrogów. Wrogów mogą (i powinny) mieć jedynie słuszne ideologie, fundamentalizmy, chrystokracje czy inne sekty. Jednym jedynym zagrożeniem wiary jest tylko i wyłącznie sam nominalnie wierzący. Rozumie doktor filozofii co powyżej napisano?

Za chińskiego boga nie wierzmy więc w do cna fałszywy koncept pt. obrona wiary. A przynajmniej w takim kształcie w jakim przedstawiają to religijne oszołomy. To są tylko perfidnie nakręcające spiralę religijnej nienawiści pierdy. Nie możemy przecież osłabić wiary żadnego pana Terlikowskiego choćbyśmy mu całą rodzinę potraktowali tak, jak jego koniunkturalnie chwilowi towarzysze broni potraktowali inaczej myślących satyryków.

Chrześcijański partyzant zaś zdaje się sądzić zupełnie inaczej. Tłumacząc bojowników z karabinami dopuszcza w ten sposób każdą inną analogiczną sytuację, czyli też i takie intelektualne zranienie ideologicznych przeciwników, w następstwie którego ci w obronie zdeptanych przez niego wartości kałachem wysyłają do Jego Szefa całą jego rodzinę. Ich święte prawo zranionych przecież i zarazem obrona przed ideologicznym najeźctwem! Już teraz więc ich rozgrzesza. Pan Terlikowski teraz też tylko coś komuś powie, po czym ze zrozumieniem przyjmie (jeśli przypadkiem przeżyje) egzekucję na swojej rodzinie za tylko słowa.

Bo za co właściwie zostali zabici ci odważni ludzie z "Charlie Hebdo". Tylko za odwagę i za zaledwie odmienność światopoglądową? To niepojęte, ale wynika, że tak, bo tylko rysowali.

Jasne jest więc, że ten zarozumiały deklamator teologicznych mundrości jak i jego partyzanci walczą wyłącznie z wolnością. Z wolnością słowa, rysunku, myślenia. Z wolnością sumienia. W imię dyktatu jedynie słusznego reżimu religijnego. I najbardziej przerażające jest to, że ten obłudny i zawzięcie cechujący religijnie innych człowiek dokładnie tak samo traktuje odmienną religię jak i światopogląd obywający się bez tych religijnych wynalazków. Absolutnie wszystkich spoza kręgu swojej religii. 

Dlatego to błyskawiczne rozgrzeszenie panów partyzantów od islamu (tak przecież różne od tego co od lat postuluje zrobić z islamem w Europie) nie jest obroną przed czymkolwiek ani też lojalnym sojuszem w obronie jakichś wywrzaskiwanych fantazmatów. 

Jest cwanym i obłudnym gambitem. I butnym fundamentalistycznym atakiem. Chwilowo tylko ramię w ramię z tymi, z którymi na co dzień wyjątkowo mu nie po drodze. Ale w tym koncercie obłudy i zamykania wszystkim niewiernym (lub źle wiernym) ust jest i swoista nauka.

Religijny ekstremista udowodnił, jak daleko jest w stanie się posunąć jego prywatna wersja partyzantyzmu/katolicyzmu. Różnica tkwi wyłącznie w tym, że jak płonąć będą meczety czy ginąć muzułmanie, to nie będzie podwieszonej do granatu kartki: katoliccy partyzanci. I to jest najistotniejsza różnica między tymi partyzantkami i ich partyzantami. Jedni wierzą szczerze, drudzy nieco inaczej. 

 

Allah Akbar, Partyzancie. Żebyś tylko nie stracił tej swojej - tak atakowanej i zagrożonej, więc chybotliwej - wiary... 

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo