Już zabierałem się do notki, w której chciałem zapytać Dominikę Wielowieyską o jakiej wojnie religijnej właściwie pisze, gdy odpowiedzieć już zdążył jej Michał Danielewski. Chciałem pytać, czy na pewno p. Wielowieyska pisze o takiej, w której wystarczy znaleźć tylko właściwe rozwiązanie, skoro ta wojna jest właśnie dlatego/o to, że znajduje się właściwe rozwiązania?
Michał Danielewski odpowiedział zdecydowanie i bez niepotrzebnej - i obecnie szkodliwej, bo działającej tylko na korzyść katoterrorystów - asekuracji. Ci bowiem nie mają skrupułów jak p. Wielowieyska czy premier Tusk, którzy problem katoterroryzmu zmuszeni są załatwiać dyplomacją.
Sprawa Chazana i jego pacjentki była wyłącznie sprawą Chazana i pacjentki. Kibice od sumienia nie byli tutaj żadną stroną. I to Chazan naruszył, pozwalając hordom katolickich talibów wywrzaskiwać za niego argumenty za jego łamaniem prawa. Uczynił ich stroną, bo najwyraźniej potrzebuje wojsk.
Świadomie więc stał się symbolem łamania prawa i zrobił to po to tylko, by wyeksponować przewagę tzw. 'prawa naturalnego' nad tym stanowionym. Czyli stawiając swoje religijne urojenia nad prawem.
Nie ma najmniejszej podstawy by zakładać, że nie wie co robi, przez połowę swojego życia bowiem prawo stanowione -
tak sie składa, że głównie prawo PRL - przykładnie respektował, a więc doskonale wie co znaczy
s u m i e n n e przestrzeganie prawa.
Wojny się nie lekceważy. Wiadomo też, że w wojnie nie ma wygranych. Tak jak wiadomo, że w wyniku wojny są ofiary. Nie można pozwolić, by ofiarami było prawo i prawa obywateli. Legalna aborcja możliwa ma być w Polsce, Pani Dominiko. To jest to miejsce, o którym Pani pisze.