Swój ostatni dezyderat w intencji ‘rewolucji’ redaktor Sakiewicz kończy reklamą quasi religijnego oszusta. Czarnoskórego misjonarza na Polskę, znanego głównie z wmawiania umiejętności wskrzeszania zmarłych Johna Bashobory. Gdy zawodzi odwoływanie się do tradycyjnej wspólnoty, bo wspólnota już skutecznie rozbita a jej konstytutywny fundamentalny zręb w niewłaściwych rękach, jedynym ratunkiem dla wiarołomców będzie podeprzeć się egzotycznymi wynalazkami prowieniencji Bashobory. Głośne przedstawienia w stylu baby z brodą czy człowieka o dwóch głowach zawsze przyciągną nieco gawiedzi.
Gawiedzi nieskomplikowanej jakimś zbytecznym racjonalnym myśleniem, co się pożytecznie przekłada na jej nieskomplikowanie jeśli chodzi o odpowiedzialności za własną wspólnotę czy kraj. I o to chodzi. Na spędzie u szamana gawiedź należycie się zaprogramuje na alternatywną wspólnotowość – kapitał z tego posłuży za paliwo do rewolucji.
Zaprogramuje na społeczne niezadowolenie, właśnie na rewolucję, na wieszanie na drzewach. Od lat już to znamy. Zapomnieliśmy za to jak będzie, gdy dzisiaj rozmawiający z sobą sąsiedzi hasła te zaczną przekuwać w czyn.
W Egipcie politycznym warchołom udało się już społeczne niezadowolenie w czyn przekuć. Też pomogła religia, a dokładnie ta ciemna strona wszelkich religii, o której pan Sakiewicz wie znacznie więcej niż mobilizowana przez niego gawiedź.
Pozostaje teraz pochylić się nad tytułem pana Sakiewicza. Jest już dostatecznie straszno? Mam nadzieję. I mam nadzieję, że wszyscy dzięki temu spróbujemy odgadnąć co pan Sakiewicz naprawdę miał na myśli pisząc:dwie rewolucje...