nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
1002
BLOG

Pedofile duszy

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Czas bezpapiestwa warto pożytecznie wykorzystać. Pasterza niet, może owce łatwiej podiwanić i ulokować w przyjaźniejszym kołchozie? Może dobry to czas, by wraz z nastaniem nowego papy na dzień dobry wsadzić mu w jego indoktrynacyjną machinę kijaszka? Nadzwyczaj prosty to kij. Odwaga i szczerość w sprawach religii wobec dzieci. Uczciwość i zaufanie, bo się im należy jak księdzu taca. Robocza nazwa tej operacji to indoktrynacja antyeklezjalna. Uraziłem kogoś? Cieszę się.

Termin indoktrynacja religijna jest nieco kaleki. Przekładając na język pozwalający w pełni zrozumieć istotę procederu, chodzi o gwałt na ludzkiej duchowości. Gwałt powszechnością bezkarny. Uświęcony bezmyślną tradycją i możliwy dzięki plemiennej zmowie, która wespół z i rodzica wcześniejszym przegwałceniem, czyni go zaledwie indoktrynacją. Czyli niby tylko ideologiczną tresurą w ramach danej społeczności. To niby, to żadne szyderstwo – różnice między eklezjalnym gwałtem a zwykłym ogłupianiem ludzi, są jak między przestępstwem a namawianiem do bycia jeno idiotą.

Człowiek powierzający swoje dziecko zcelibaciałym kolesiom, nie posiadającym ani stosownych kwalifikacji, ani najmniejszej ochoty na odpuszczenie jakiejkolwiek nie czującej religijnego marsza duszyczce, przypomina topielca wciągającego w bagno własne dziecko. W bagno zapada się wolniej niż w wodę. Jest czas by odpowiedzieć dziecku dlaczego go wciąga.

Nałogowo wkręceni w religię wykorzystają ten czas jako okazję do pozyskiwania nowego członka wspólnoty. Jako czas na kolejną intelektualną sztuczkę lekceważącą dorastającą wrażliwość. No to mam sztuczkę i dla dzieciaków. Gdy ktoś do Was podejrzanie przyjaźnie macha łapką z bagna, Wasza odpowiedź brzmi; też mi tradycja.   

Mniej zagłuszający sumienie eklezjasta, a gorliwy wspólnik indoktrynatorów, może natomiast dosłyszeć płynące z osobistej głowy pytania, będące SOS (save our souls  ratujcie nasze dusze) dla dziecka;

 – jestem sadystą sam z siebie?

 – czy tylko nędznym tchórzem, nie potrafiącym odmówić wystającym spod czarnej kiecy obcasikom żądzy obcowania, pal już licho, że z osobistym tyłkiem, ale z głową własnych dzieci?

Głowę dziecka niestety dzieli taki sam dystans do czarnego obcasa jak dupę dorosłego. Mniej więcej.

I mniej więcej dlatego, ilekroć jakiekolwiek dziecko wykazuje zainteresowanie religią staram się je zaspokoić. Robię to stając na drodze wystającego spod czarnej kiecy obcasika. A że nie klęczę przy tym i do żadnej ze stron nie odwracam się plecami?  

 

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości