nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
4080
BLOG

CZYŻ NIE DOBIJA SIĘ BRZÓZ?

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 152

 

Do ostatniego zamachu, na kilkukrotnie już poniewieraną smoleńską brzozę, przyznaje się skrajnie naukowa frakcja „Skrzydło Biniendy”. Tak poważnie brzoza atakowana była już dwukrotnie. Pierwszy atak miał miejsce, gdy dowódca sił zbrojnych państwa będącego z brzozą w konflikcie, nie dostrzegł jej z wyznaczonej jako dopuszczalna przez wieżę wysokości i postanowił wraz ze swoim wojskiem spróbować zbliżyć się na odległość dogodniejszą do obserwacji.

Wroga propaganda próbowała tuszować sprawę słabą widocznością i wpływem niedozwolonych środków. Prawnicy współpracującej z frakcją „Skrzydła Biniendy” krajowej bojówki, skutecznie nie przyjmowali do wiadomości naturalnego pochodzenia mgły. Wpływ niedozwolonych środków wykluczony został planowanym przez generała przyjęciem sacramentu. Co jest dopuszczalne i naturalne generaleniu – w naturalny sposób staje się niemożliwe w przypadku obcowania z sacramentem.

Drugiego ataku dokonały oddziały wrogich polskiej prawicy służb zarządzania terenami zielonymi – jak kto lubuje się w poetyce konspiry, może se nazywać ich leśni. O ile pierwszy zamach śmiało można definiować jako demonstracja siły, drugi był klasyczną psychologiczną prowokacją. Spośród tysięcy wyciętych sprzed lotniska drzew, złamano-ścięta brzoza pozostała jako jedyna. Pozostała nie po to, by setki patriotów smoleńskich zamiast bajki o Żwirku i Wigurze swoim jeszcze małym przyszłościom narodu opowiadały o wrogiej brzozie, a duchowni z brzozy czerpali natchnienie do swoich poruszających przemówień. Tkwi do połowy skoszona z nienawiści do polskości.

Ostatni z trzech zamachów – mówimy naturalnie jedynie o poważnych – jest najbardziej zagadkowy. „Skrzydło Biniendy” podejrzewane jest nie tylko o współpracę z bojówką „Fotyga & Macierewicz”, lecz również o powiązania jednego z jej przywódców z bezpośrednim, a zarazem najważniejszym uczestnikiem pierwszego zamachu i jego główną ofiarą. Na razie o trzecim zamachu cisza – być może poważniejsze media onieśmielają zbyt oczywiste nici spajające te postacie.

„Skrzydło Biniendy” posłużyło się głęboko zakamuflowaną pod kryptonimemLsDyna3D tajemniczą bronią. Bronią przez główny mózg zwaną wirtualną. Kamuflaż z oczywistych względów nie uwzględnia informowania bezpośrednich zwierzchników o tym, co po pracy Binienda profesor robi. Jeżeli w dobrej wierze przyjąć, że zakład pracy dziekana został poinformowany, konkluzja musi brzmieć – profesor Binienda dostał błogosławieństwo działania wyłącznie na własny rachunek.

Przyglądając się happeningowi już nieco poważniej, po zetknięciu się z niezwykle lakonicznymi profesorskimi wnioskami, które jakoby mają o czymś świadczyć, nie sposób nie uśmiechnąć się, i zauważyć, że są wyłącznie nawozem, na którym teorie zamachowe zarówno mają szanse wyrosnąć, jak i podzielić los helu, bomby barycznej czy ‘telefonu Warzechy’.

Widać profesor Binienda jest na tyle rozsądny, że podłożył się jedynie politycznie – naukowo skutecznie się zaasekurował, nie mówiąc praktycznie nic. Wie, że pozorowany atak wyłącznie na brzozę – przez kolegów z pracy zostanie odebrany jako nieszkodliwy psikus, powodowany imigranckimi sentymentami.

Biedna ta brzoza. Chociaż... W nieplanowanej przez brzozę przyszłości, wisi nad nią jeszcze spełnienie pogróżek, że pojedzie do Pasadeny…  może niesie to wybawienie dla brzozy... Ciekawe czy profesor zaryzykuje zamach na samego siebie?

Inny profesor, Piotr Pierański, w wywiadzie mówi: „Środowisko naukowe usłane jest intelektualnymi zwłokami tych, którym się nie powiodło”...

 

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka