nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
785
BLOG

NA EKRANIE CAŁKOWITY BRAK NAPIĘCIA I NERWOWEJ ATMOSFERY…

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

 

NA EKRANIE CAŁKOWITY BRAK NAPIĘCIA I NERWOWEJ ATMOSFERY…

 

Miłośnicy X Muzy doczekali się nowej produkcji w duchu słynnego awangardowego manifestu Dogma95. Deklaracja artystyczna Thomasa Vinterberga, Larsa von Triera, Kristiana Levringa i Søren Kragh Jacobsena, przypieczętowana w 1995 roku wypiciem kilku tuborgów w pubie „Hastighedsoverskridelser Kanin”, nieoczekiwanie doczekała się kontynuacji w kraju, skąd pochodzą słynni ‘Klasycy Terlikowskiego’ – mianowicie w Великой России… Przypomnijmy z czym owi na razie anonimowi, ale niewątpliwie niezależni twórcy – na marginesie współrodacy autora ‘Idioty” – musieli się liczyć by móc wpisać swój film w ten niszowy nurt:

Najważniejszą ideą przyświecającą twórcom Dogmy było "oczyszczenie" filmów poprzez rezygnację z efektów specjalnych i innych dodatków odciągających uwagę od istoty kina, czyli od opowiadanych historii oraz gry aktorów. Vinterberg i von Trier sformułowali 10 zasad, które mają służyć realizacji tego celu:

1.    Filmy należy kręcić poza studiem, bez budowy scenografii. Należy także zrezygnować z rekwizytów − jeżeli jakaś rzecz jest potrzebna w danej scenie, to należy znaleźć do jej nakręcenia takie miejsce, gdzie rzecz ta występuje niejako naturalnie.

2.    Nie należy dodawać żadnego dźwięku, który nie wynika wprost z obrazu. Muzyka może wystąpić w filmie tylko wtedy, jeśli jest elementem sceny (tzn. słyszą ją również bohaterowie).

3.    Należy zrezygnować ze statywów − wszystkie ujęcia powinny być kręcone "z ręki". To kamera ma się ruszać zgodnie z akcją, a nie akcja dostosowywać się do kamery.

4.    Niedozwolone jest realizowanie filmów czarno-białych oraz używanie jakiegokolwiek dodatkowego oświetlenia planu poza pojedynczą lampą zainstalowaną na kamerze.

5.    Nie wolno stosować filtrów i innych przyrządów optycznych.

6.    Film nie powinien zawierać elementów sztucznie wzbogacających akcję, takich jak morderstwa, broń itp.

7.    Akcja powinna dziać się tu i teraz − osadzanie jej w innych realiach historycznych lub geograficznych jest zabronione.

8.    Nie należy tworzyć filmów, o których z góry wiadomo, że będą zaliczać się do klasy B.

9.    Gotowy film należy przenieść na taśmę 35 mm, w formacie 4:3.

10.  Nazwisko reżysera nie powinno znajdować się w napisach.

Twórcom udało się spełnić około dziewięćdziesięciu procent założeń pozwalających film uznać za wypełniający zasady konwencji. Film, tak jak największe do tej pory dzieło gatunku pt. „Idioci”, jest oczywiście jawną prowokacją, mającą obudzić ludzką wyobraźnię i zmusić do prawdziwego przeżywania. Specjalnie nie piszę o budzeniu wrażliwości, bo fanom gatunku tej nie zbywa – to urodzeni nadwrażliwcy. Dzieło zostało ostatnio wyświetlone na specjalnym pokazie dla fachowców. Krytyków i wybitnych recenzentów. Znawców warsztatu, efektów specjalnych i gry aktorskiej. Nam, dzięki specjalnej wejścióweczce, udało się również uczestniczyć w kolaudacji. Dzięki temu możemy państwu uchylić rąbka tajemnicy, co o filmie sądzą znający się na rzeczy wybitni, a do tego naprawdę niezależni eksperci.

Na specjalnym pokazie było gorąco i nie obyło się bez surowych słów pod adresem twórców. Wszystko to jednak by film ocenić bez żadnej taryfy ulgowej. Sztuka zderzyła się z godnym przeciwnikiem – śmietanka wyrafinowanych znawców również nie wypadła nikomu spod ogona. Artyści Krytyki… Czyniący ze swego fachu również Sztukę. Oceny, w imię odpowiedzialności za poziom artystyczny, wymierzane były w myśl zasady: "Prawdziwa cnota krytyk sie nie boi".

Krytyk Alighieri, aczkolwiek urzeczony wprost nieziemską jakością filmu, usiłował doszukać się słabych punktów w nadrealizmie kręconych ujęć – jednak musząc trzymać się deklaracji ideowej, chcąc nie chcąc, musiał zaliczyć to jako dodatkowy plus – realizm w tej formie wypowiedzi jest bowiem jedną z głównych jej składowych. Krytyk w końcu sam to dostrzegł i lakonicznie, i już z uznaniem, całość skwitował słowem: "Dziwne...".

W słowo wszedł mu Łaszący się Łasasz, potwierdzający, że i jemu film przynosi skojarzenia z najlepszymi mistrzami, słynącymi z opanowania niepotrzebnych emocji w trakcie aktu tworzenia: ”Całkowity brak napięcia i nerwowej atmosfery”... Co prawda sam sobie potem nieopatrznie zaprojektował sceny z własnej młodości – gdy pracował na szrocie u szwagra – na oceniany przez siebie film, ale szybko się opamiętał i krytykę zakończył na tych jakże celnych słowach o niezbędnej filmowcom zimnej krwi. Nie wracał już do porównywania samolotowego statecznika ze spojlerem opla kadeta.

Już nie taki młody krytyk Orzech79 próbował kwestionować cel powstania dzieła zarówno pod kątem niskiej oglądalności, jak i jako specjalista od komercji: „Co to ma być i czemu służyć?” – tu poniekąd trafił kulą w płot, rzeczy niszowe i undergroundowe nigdy się dobrze nie sprzedają. W końcu i on również złagodził swą krytykę: „To jednak wygląda jak prawdziwy plan filmowy i prawdziwa ekipa…”

Jak uniewinnienie zamysłu twórców zabrzmiały słowa panieneczki Prus, odpierającej zarzuty o kradzież intelektualną. Rozgrzeszyła autorów przyznaniem, że choć czerpiąc, czerpali jednak od najlepszych – a to wręcz niezbędne, gdy się chce stworzyć ponadczasowe dzieło odwołujące się do wielkich tradycji. Oto jej mowa obrończa: „to są posklejane fragmenty filmów które już "leciały". Cudzysłów w jej ustach miał podkreślić wyższość nowej produkcji nad klasykami – ‘remake przerósł pierwowzory’.

Krytyk Antygajowa onanizująco rozczulała się, że „to wręcz jak teatr”– kolega Zuch odwrotnie, że to naprawdę mocna rzecz („to piękne barbarzyństwo!”). Mistrz Vivaldi, że natychmiast profesjonalnie rozreklamuje. Panna Członkowska z kolei, że dramatyzm odmalowany bardzo subtelnie i taktownie: „ludzie wcale nie są wstrząśnięci… nie widać traumy.” Monstrum wskazywał – sądząc z niejednoznacznego apelu – kto powinien być producentem (czyli kto nie jest od żadnej sztuki, tylko od pieniędzy) Przy okazji się wygadał, że krytycy też czasem dorabiają piraceniem… Zrzut na dysk zrobiony…”

Krytycy, pomimo nieuniknionej przy tego rodzaju artystycznych przedsięwzięciach różnicy zdań, raczej zgodnie twierdzili, że to film ważny i potrzebny. Co prawda na początku krytyk Maryja marudziła pod nosem, że brakuje jej w filmie przysłowiowego cudu, lecz przecież tego rodzaju filmy – ascetyczne perełki – nie epatują nadmiarem rekwizytów – stąd np. brak kokpitu. No i przede wszystkim kłania się naczelna zasada gatunku, sformułowana przez von Triera i resztę kolesi w punkcie 1. „…bez budowy scenografii…”

Przy końcu burzliwej debaty starły się jeszcze – nadzwyczaj wyczerpująca i łaskawie dostrzegająca w filmie spełnienie wszystkich zasad kanonu, wypowiedź Normalnej Emalii z apelem krytyka Szataniela, postulującego, by twórcy genialnego dzieła nie pozostali anonimowi („…popatrzeć jakie siły….”) i żeby spróbować zawalczyć o to, by film objął swym zasięgiem jak najszerszą publiczność: „zawalczania Kościoła choćby”.

Generalnie film został przyjęty nadzwyczaj ciepło. Zaś to, co szczególnie zostanie zapamiętane, to zadziwiająco jednogłośne przez wszystkich tuzów krytyki dostrzeżenie i pochwalenie twórców za wierne trzymanie się założeń manifestu zwłaszcza w punkcie szóstym: ”Film nie powinien zawierać elementów sztucznie wzbogacających akcję, takich jak morderstwa, broń itp…”

Można rzec, że Idioci, w końcu doczekali się godnych następców...

 

Ps. Z ostatniej chwili.  Z już mniej oficjalnych, kuluarowych obrad (słusznie zamkniętych dla profanów), przeciekły jednak do nas pewne zgrzyty. Spite do nieprzytomności, kurewsko zacne i niewątpliwie święte gremium, zaczęło jak jeden mąż marudzić, że przeszkadzali im… we wszystkich kierunkach łażący po planie statyści ! Chyba nie do końca jednak zrozumieli przesłanie ‘Idioterne’ … w tym dramacie psychologicznym, granica między statystami, głównymi aktorami i widzami, niewątpliwie się zaciera...

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości